Norbert Möslang ujawnia siłę codzienności

„Norbert Möslang ujawnia siłę codzienności. Daj mu lampę rowerową, telefon lub dowolny przedmiot, który ma współpracować ze źródłem elektrycznym, on wyodrębni z niego dźwięki, których nie mogłeś się spodziewać. Daj mu wszystko w temperaturze wyższej niż zero absolutne: owady, rzekę… Ten sam rezultat: Möslang najpierw przełoży to na fale, potem na hałas, a następnie na muzykę”.
Tak entuzjastycznie o Norbercie Möslangu pisał szwajcarski krytyki Philippe Simon.

Norbert Möslang © Georg Gatsas

Pierwszy raz usłyszałem nazwisko tego muzyka w latach 90 tych, gdy natrafiłem na szwajcarską wytwórnię For 4 Ears prowadzoną przez innego artystę ze Szwajcarii – Guntera Mullera.
For 4 Ears było dla mnie kolejnym krokiem w muzycznej edukacji i miłością i to wtedy, gdy muzyka industrialna oddała (paradoksalnie !) za sprawą kaset z OBUH i takim wykonawcom jak Illusion of Safety czy Francisco Lopez, moje serce właśnie tym nienazwanym, tajemniczym dźwiękom, pozbawionym jakiemukolwiek klasycznemu metrum i tradycyjnym instrumentom. Paradoks, bo dla wielu osób OBUH, to był początek przygody z industrialem.
Wojcek i jego OBUH, byli też pierwszymi dystrybutorami płyt z For 4 Ears.
Po latach, gdy myślę OBUH to w pierwszej kolejności, przychodzą mi do głowy wspomnienia kaset licencyjnych Illusion of Safety i Francisco Lopez, a później właśnie te płyty dystrybucyjne, które były oknem i wstępem do nieznanego.

Ta szwajcarska oficyna to elektronika, jednak w wersji dalekiej od brzmień “kosmicznych” syntezatorów w stylu Klausa Schultze, Petera Frohmadera, natchnionego minimal jaki w latach 90 tych proponował New Albion, Multimood lub Linden na płytach choćby Ingrama Marshalla, Jeffa Greinke, czy w końcu właśnie, pogrobowców industrialu.
For 4 Ears dążyło do prostego celu- ujawnienia tajemniczych wibracji, które nas otaczają w sposób jak najbardziej bezpośredni, z rzadka tylko zintegrowany z klasycznymi instrumentami, a jeśli takie się już pojawiły, było to wszystko bardzo niejednoznaczne, abstrakcyjne i wtedy dla mnie trudne do umieszczenia w jakimkolwiek kontekście. Na tyle osobne i “dziwne”, że mocno przez to zapadające w pamięć.
Przypuszczam, że pierwszą płytą z tej wytwórni był duet Guntera Mullera z Jimem O’Rourke. Ta płyta jeszcze bardziej “nakręciła” mnie do poszukiwania innych nagrań z kręgu tej wytwórni, co wtedy, w czasach siermiężnego Internetu i bardzo ograniczonej wymiany informacji, było niełatwym zadaniem.


Zanim ten urodzony w 1952 roku w St Gallen lutnik-rzemieślnik opracował coś, co później nazwał “musique de bruits”, czyli muzyką tworzoną przy użyciu wymienionych przez Phipippe Simone’a wszechobecnych przedmiotów elektronicznych, takich jak telefony czy lampka rowerowa i związał się z wytwórnią For 4 Ears, uczył się grać na kontrabasie i saksofonie sopranowym.
W roku 1972 Norbert Möslang zaczął też występować w duecie z grającym wówczas na perkusji,kontrabasie i klarnecie Andym Guhlem.

Tamten okres duetu Guhl & Möslang, został udokumentowany kilkoma bardzo ciekawymi wydawnictwami (kasetami i płytami długogrającymi) dla słynnej niemieckiej wytwórni FMP i ich sub labelu- Uhlklang.
O ile na debiutanckiej płycie z 1978 roku “Deep Voices” słyszymy jeszcze typowe dla free jazzu – szalone, ogniste pojedynki na dęciaki i smyczki, druga płyta winylowa zespołu zwiastuje kompletny przełom.
“Knack On” wydany w 1980 roku, to zasadniczo, dźwięki tworzone przez przedmioty własnego pomysłu, głównie o charakterze perkusyjnym.
Począwszy od obskurnych skrobnięć i pisków do brzęczących dronów i klekotów. Dźwiękowe faktury pojawiają się tu i znienacka znikają. Bez wyraźnego continuum czy choćby jakiejkolwiek repetycji, W końcu, około trzydziestej minuty, Norbert Möslang po raz pierwszy sięga po saksofon sopranowy, wydmuchując przeciągłe smugi, które stopniowo przechodzą w wydłużone drony.
Kolejna płyta zespołu zatytuowana “Voice Crack” w ogóle nie zawiera już takich klasycznych instrumentów. Duet rezygnuje z nich i zajmuje się rozwijaniem swoich koncepcji przy pomocy instrumentów własnego pomysłu, amplifikowanych zepsutych urządzeń codziennego użytku (cracked-every-day-objects), odbiorników radiowych, stalowych lin.
Rok 1986 to amerykańska trasa koncertowa zespołu i ostatnia płyta przed zmianą nazwy na Voice Crack pt: “Kick That Habits”.
Obraz wideo z koncertu w Alabamie w reżyserii Petera Lichta, ukazał się w 1993 na kasecie VHS w kultowym amerykańskim wydawnictwie RRRecords.

Amerykańskie wojaże duetu Voice Crack to także spotkanie (w 1984 roku) i początek owocnej współpracy z triem Borbetomagus (w skład tego znakomitego i niezwykle wpływowego zespołu wchodzi miedzy innymi Don Dietrich, którego możecie słuchać na wydanej przez Bocian płycie zespołu New Monuments pt: “Long Pig”).
Trio Borbetomagus wydało razem z Voice Crack trzy płyty: “Fish That Sparkling Bubble” ( 1990), “Asbestos Shake” (1991) i ” Concerto For Cracked Everyday Electronics And Chamber Orchestra” (1997).
Muzyka na tych płytach dosłownie miażdzy. Jednak nie tyle swoim natężeniem hałasu, co silnym dysonansem. O ile Borbetomagus gra zawsze ekstremalnie głośne free improv na dwa saksofony i gitarę to ta współpraca z Voice Crack sprawiła, że dotychczasowe “pola dźwiękowe” obu tych grup osobno, razem stają się znacznie szersze i paradoksalnie dużo…. subtelniejsze. Słuchacz musi w pełni zaangażować się nie tylko w solidną emocjonalną siłę wylewającą się z głośników -ale także w uporządkowanie abstrakcyjne elektroniczne faktury.
Jest to niełatwy w odbiorze miks, nawet dla wyćwiczonego ucha.
Rewersem tych “amerykańskich” płyt, są nagrania Voice Crack i Guntera Mullera dla wytwórni For 4 Ears: z Jimem O’Rourke pt: “Table Chair And Hatstand” ( z roku 1997) i z erikiemM pt :”  Poire_Z” (wyd. 1999).
Nie ma tu już takich skoków głośności i dźwiękowych dysonansów. Jest za to dużo ponurej abstrakcji budowanej przez perkusyjne (Gunter Muller) trzaski i lekkie bulgoczące ale zasadniczo dość monochromatyczne i monotonne dźwięki, od czasu do czasu przerywane tylko przebłyskami ostrzejszych faktur.
Niezwykle plastyczna muzyka Voice Crack czyni z nich wyjątkowo atrakcyjnych partnerów do impowizacji. Stąd w ich dyskografii nie dziwią płyty z czołówką awangardy z których na szczególna uwagę zasługują płyty: z Otomo Yoshihide (wyd. “Bits, Bots and Sings” dla Erstwhile, 2000), Orenem Ambarchii ( wyd. “Oystered” w świetnej serii belgijskiej Audiosphere, 2002) czy skrzypkiem Carlosem Zingaro (wyd. “Ba Kagpaj” dla Sirr, 2003).
Po rozpadzie Voice Crack, Norbert Moslang bardzo udanie kontynuje swoją solową karierę.
Jego solowe płyty są niezwykle przemyślane, dopracowane i różnorodne.
Czekam na każde jego nowe wydawnictwo a tym bardziej jest mi miło gdy zdecyduje się wydać swoją nową płytę w Bocian.
Moim zdaniem nie ma wśród jego płyt rzeczy przypadkowych. Czy sa to dokumentacje z serii power improv koncertów z Jasonem Kahnem, stanowiących echa nagrań Voice Crack z Borbetomagus (to płyta “Distinctly_Dive” z 2015 roku dla Bocian, czy trzypłytowy album” The Sound Of Insects” nagrany w 2009 roku jako ścieżka dźwiękowa do filmu, z towarzyszeniem znakomitych muzyków takich jak Jason Kahn (syntezator analogowy i perkusja), Tomas Korber (gitara i elektronika), Günter Müller (ipod, perkusja i elektronika), Christian Weber (kontrabas), Christoph Homberger (wokal), Martin Schütz (wiolonczela 5-strunowa), Jacques Demierre (fortepian) i Paul Lovens (perkusja) jest zachowana niezwykła staranność dźwięku, przejrzystość, precyzja a przy tym nieprzewidywalność którą ten muzyk zawsze mnie “kupuje”.
W 2014 w dowód jego zasług dla kultury szwajcarskiej został on nominowany do nagrody Swiss Music Prize, za całokształt twórczości.

W 2018 roku Norbert Möslang zainaugurował serię “Patterns”, instalację wizualną, zegar binarny, w centralnym holu stacji kolei w St. Gallen. Na tę okazję skomponował tytułowe dzieło muzyczne na sześciu instrumentalistów, którzy interpretują ruch sekund tego zegara. Będący mieszanką awangardy, muzyki eksperymentalnej, improwizacji i jazzu, projekt “Patterns” został przeze mnie wydany na dwupłytowym winylu w roku 2019. To muzyka która zasadniczo opiera się na estetyce “muzycznej wolności” i ma wiele powiązań ze współczesną muzyką improwizowaną, repetetywną i spektralną. Jest to też pierwsza płyta Norberta, na której powraca on do dużego składu instrumentów dętych blaszanych i drewnianych.
W chwili kiedy pisze te słowa w Genewie z okazji XXX lecia powstania i działalnośći Orkiestry Kameralnej z Genewy, trwa właśnie uroczysty koncert właśnie z muzyką “Patterns”.
To nie koniec historii Norberta Möslanga z Bocian, bo to jeden z tych twórców dla których założyłem tę wytwórnię.

Lubanie, 24 września 2022


By:

Posted in:


Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

%d bloggers like this: