Walser

Rok 2017 zakończył „Walser” Roberta Piotrowicza który jest dzieckiem Musica Genera a Bocian pełni z rzadka role piastunki /piastuna. Nowy rok otwiera „A Map of Guilt” duetu Joachim Nordwall i Mats Gustafsson. Co te płyty łączy poza logiem ( w przypadku Walsera mówiąc wprost, udział Bocian jest symboliczny).  Jak mi się wydaje jest to przede wszystkim to, że płyty są poza jakimkolwiek stylistycznym idiomem. W przypadku Piotrowicza zwykło się powtarzać banialuki w stylu „gra noise” – kompletny idiotyzm, w przypadku Gustafssona najczęściej jest to głęboka łatwa szuflada –„głośna  improwizacja”. Nie chce się wypowiadać, co do płyty Roberta, bo najładniej i najpełniej zrobił to Grzegorz Jankowicz współscenarzysta filmu „Walser” którego mogę co najwyżej zacytować i życzyć sobie  i artyście ale także i zainteresowanym słuchaczom,  że ten tekst tak jak i muzyka Roberta zainteresują jeszcze kogoś do podzielenia się swoją opinią:

„Wyobraźmy sobie odległą krainę, którą zamieszkują nieznane istoty. Są całkowicie obce. Tak obce, jak obce może być istnienie, którego nigdy wcześniej nie widzieliśmy.

To nasze pierwsze spotkanie, pierwszy kontakt z nimi.

Poruszają się, więc chyba są żywe, ale tak naprawdę nie jesteśmy w stanie określić ich natury. Czy są organizmami biologicznymi? Czy myślą? A jeśli tak, to gdzie rodzi się ich myśl? Pewne jest tylko to, że wytwarzają dźwięki, które układają się w sekwencje i przypominają muzykę. Brzmienia służą im zapewne w celach komunikacyjnych, są narzędziem, za pomocą którego podtrzymują relacje. Póki trwa sekwencja dźwięków, póty przedstawiciele tego osobliwego gatunku pozostają w styczności; gdy muzyka cichnie, oddalają się w przeciwne strony. Tak wyobrażam sobie nieistniejącą wspólnotę, która wykonuje muzykę Roberta Piotrowicza. Jego utwory biorą swój początek w miejscu, w którym nasza wyobraźnia wykracza poza najdalsze granice doświadczanego zmysłami świata. Piotrowicz nie pracuje z gotowymi dźwiękami. Tworzy nową muzykę, którą musimy dopiero przełożyć na zrozumiałe dla nas pojęcia. Dźwięki Piotrowicza należy przetłumaczyć, tak jak przekładamy słowa obcego języka, domyślając się sensu zakodowanej w nich opowieści. Wsłuchujemy się w brzmienia, które z wolna przekształcają się w naszej wyobraźni w zdarzenia, przy czym żadne z nich nie jest dookreślone, nie zjawia się w postaci gotowej. Możemy jedynie powiedzieć: w tym kawałku chodzi chyba o wędrówkę, być może doszło tu także do jakiegoś wypadku, wydaje mi się, że ten utwór opowiada o spotkaniu, kolejny natomiast przywodzi na myśl walkę i następującą po niej ucieczkę. Wiem tylko, że mam do czynienia z opowieścią, której znaczenie być może na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą.

Pracując nad scenariuszem do „Walsera”, wiele razy rozmawialiśmy ze Zbyszkiem Liberą o warstwie dźwiękowej. Od samego początku było dla nas jasne, że muzyka powinna być jedną z bohaterek filmu, a nie tylko ilustracją, dopełnieniem czy tłem. Piotrowicz dysponował całkowitą swobodą, dzięki czemu stworzył dodatkowy wehikuł opowieści, a może nawet opowieść w opowieści, która oderwała się od pierwotnego kontekstu, przekroczyła granice filmowej narracji i mimo że prezentowana jest słuchaczom pod tym samym tytułem, co film Libery, tak naprawdę stanowi nośnik radykalnej inności. Sensu tej obcości, w którą się właśnie wsłuchujemy, będziemy szukać tak, jak naukowcy w jednej z powieści Lema, którzy próbują rozkodować neutrinowy sygnał wysłany przez pozaziemską cywilizację.

Kto do nas mówi? Co próbuje nam przekazać? Jakie jest znaczenie tej niepokojącej i intensywnej opowieści?”

 Warszawa, 3 stycznia 2017

 

By:

Posted in:


Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

%d bloggers like this: