Anna Zaradny -Theurgy Two zdj: Grzegorz Mart
Planowałem ten wpis przed promocyjnym koncertem Anny Zaradny w MSN ( gdzie grała z Wolf Eyes) chciałem zebrać w całość w jednym wpisie krótką dyskografie jej wczesnych płyt ściślej mówiąc sprzed trzech ostatnich winyli wydanych, jako koprodukcja Bociana z Musica Genera. Zdałem sobie jednak sprawę, że już ze swojej własnej, fanowskiej perspektywy musiałbym nie tyle napisać o innych jej zarejestrowanych dokonaniach, co wymienić kilkadziesiąt wysłuchanych koncertów, a lista artystów i miejsc tak klubowych jak i tych najważniejszych festiwalach muzyki nowej i eksperymentalnej, na których grała w zasadzie idealnie pokrywała się z historią całego europejskiego nurtu electro-acustic improvisation który na przestrzeni wieku święcił swoje największe artystyczne ( i komercyjne ) sukcesy.
Dobrze pamiętam początki kariery Zaradny. Kiedy właśnie wtedy, a mówimy o końcówce lat 90 tych i pierwszych latach nowego wieku słuchałem na żywo pierwszych koncertów free improv a później aktywnie uczestniczyłem jako słuchacz, a czasem także społecznik przy festiwalu Musica Genera i miałem okazje zetknąć się także dzięki niej z wielu naprawdę wybitnymi artystami których znałem tylko z płyt. Nie było łatwo wtedy zapraszać takie osoby jak Daniel Menche, Kevin Drumm , Oren Ambarchi budżety były skromne a muzycy ci naprawdę mieli status gwiazd i grali bardzo bardzo dużo na scenach niezdominowanych jeszcze przez technowych super-produkcyjniaków. W dużej mierze udział takich artystów jak Drumm, Tony Buck czy Peter Rehberg był możliwy bo muzycy ci znali klasę i koncertowy dorobek tandemu Piotrowicz – Zaradny. Ale to z dzisiejszej przesyconej festiwalami oferty i heheszkowych kuluarowych komentarzy na po koncertowych potańcówkach jest już bez znaczenia, kto pierwszy , dlaczego i w jakim kontekście. Wtedy bardziej pochłaniało wszystkich wielogodzinne słuchanie a nocne dyskusje po występach były na serio, spontanicznie i z przejęciem gdy kłóciło się z kolegami co wyszło a co było “do bani” lub co najwyżej „takie sobie” ( zupełnie jakbyśmy byli po stu festiwalach ) . Często zastanawialiśmy się dlaczego i co „zgrzytało”, jaki był pomysł na występ, szerzej jaka jest natura tej czy innej muzyki . Czy nie jest ten czy inny występujący wciśnięty gdzieś na siłę. Czy składy pasowały do siebie a jakie byłyby lepsze lub najlepsze. Rozkminka dotyczyła więc właśnie tego; czy ten lub tamten muzyk nie jest bardziej kompozytorem, bądź odtwórcą skomponowanego materiału niż postawionym przed zadaniem „bycia improwizatorem” członkiem muzycznym większego wymyślonego przez organizatorów „projektu”. W przypadku Zaradny od początku było nas jasne że dobrze sie czuje w sytuacjach tych na gorąco powoływanych, improwizowanych składów. Koncerty z jej udziałem na Musica Genera Festiwal to zawsze było coś – super staranne przygotowanie . Z biegiem czasu, gdy rozpoczęła pracę z elektroniką i konfrontowała sie na całonocnych maratonach noise w opuszczonych postoczniowych halach z ówczesną czołówką tej muzyki Danielem Menche, Peterem Rehbergiem , Zbigniewem Karkowskim , Lasse Marhaugiem czy Johnem Hegre było naprawdę bardzo gęsto, groźnie i naprawdę można się było poczuc nieswojo . Z pewnością nieswojo nie czuła się nasza bohaterka, która w ciągu kilku festiwalowych dni mogła w sposób niezauważalny dla odbiorcy choć z pewnością wymagający od niej wiele dyscypliny przejść od noise do kameralnego trio z perkusją, saksofonem i fortepianem. Ale takie to były intensywne i czasy. Pozostało po nich trochę, zbyt mało jak mi się wydaje z dzisiejszej perspektywy dokumentacji płytowej, ale muzyka, która została wydana z pewnością weszła do kanonu płyt muzycznej awangardy. Warto może przy tej okazji jeszcze raz jej nagrania przypomnieć:
2003 -sesja w wiedeńskim studio Amman zarejestrowana przez skład Burkhard Stangl, Anna Zaradny i Robert Piotrowicz. Materiał ukazał się w roku 2004 na płycie Cant Illuminati wydanej przez Musica Genera. Tadeusz Kosiek w recenzji dla magazynu Antena Krzyku napisał wówczas „Operując swobodnie, przede wszystkim w obrębie zawężonych do – nieklasycznych środków artykulacyjnych brzmień swoich instrumentów, wśród których znalazły się gitary, saksofon altowy, syntezator, komputer oraz rozmaite urządzenia elektroniczne, artyści potrafili zbudować prawdziwie fascynujący mikrokosmos dźwięków, zawierający jednocześnie wszystko to, co delikatne i subtelne, jak również to, co chropowate i drapieżne”. Trio z powodzeniem koncertowało po Europie a kompozycja ballada „ Oliver Queen” doczekała się nawet prezentacji na kompilacyjnym wydawnictwie magazynu Wire.
2006 -2007 trio z pianistą Corem Fuhlerem i perkusista grupy The Necks Tony Buckiem „Lighton” zdaniem ówczesnego recenzenta portalu Nowa Muzyka- Piotra Tkacza „Jeden z najlepszych koncertów zeszłorocznej edycji Musica Genera Festival” Tkacz pisze, że płyta „kojarzy mi się z morzem i pozbawioną wczasowiczów plażą: fale (dźwięków z wnętrza fortepianu) delikatnie wpływają na ląd, gdzie dotykają różnych małych przedmiotów (perkusjonalii), czasem śmieci, innym razem przedmiotów naturalnych, takich jak muszle czy patyki. Saksofon: tu statek zawija do portu, daje sygnały, a może to syrena przeciwmgielna” Autor porównuje grę Zaradny do technik i nagrań Spontaneous Music Ensemble. Jak zawsze przy tego typu płytach Zresztą jak zauważa entuzjastycznie recenzent „każdy z improwizatorów stosuje wiele technik i każdemu należą się brawa za ich opanowanie. Ważniejsze jednak, że nie przeszkadza im to w słuchaniu partnerów i graniu dźwięków niezbędnych dla całości. Podczas pamiętnego koncertu muzycy utkali materię pełną zgrań, drgań, stykania i wymijania. Mimo, że na płycie nie możemy poczuć pełni pojawiających się na żywo emocji, krążek polecić możemy każdemu, kto chce posłuchać po prostu porcji pięknych dźwięków”.
2008 – pierwsze solo Zaradny pt: „Mauve Cycles” ( wydanie Musica Genera ) najcelniej moim zdaniem o tej płycie pisze Daniel Brożek dlatego cytuję dłuższy fragment „W muzyce Zaradny pierwsze, co przykuwa uwagę, to bogactwo barw i faktur dźwiękowych, hałaśliwych, drapieżnych, preparowanych, przetwarzanych elektronicznie. Zaskakująca jest tu niemalże barokowa ornamentyka. Motywy zmieniają się bardzo często, bogate są zarówno pierwszy, jak i pozostałe plany muzyczne. Ważna jest również produkcja płyty, zachowująca bogatą dynamikę nagrań, dzięki czemu odsłuch przy odpowiedniej głośności pozwala dostrzec kunsztowność niuansów brzmieniowych, którymi Anna nasyciła swoje kompozycje. Bogactwo aranżacyjne daje wrażenie orkiestrowego rozmachu, co nie dziwi w świetle klasycznego wykształcenia muzycznego Zaradny. Świadomość dźwiękowa, wskazująca na korzenie tkwiące w awangardzie sonorystyki lat 60. (Pauline Oliveros, David Tudor, Gordon Mumma), podparta doświadczeniem zdobytym przez lata współpracy ze światową czołówką sceny free-improv i sound artu (Tony Buck, Burkhard Stangl, Cor Fuhler, Zbigniew Karkowski) znajduje swój wyraz w dwóch częściach „Mauve Cycles”.
Po tych trzech płytach jeśli chodzi o wydawanie muzyki nastąpiła przerwa ale Zaradny nie zwalniała tempa koncertowego.Tworzyła też muzykę do spektakli teatralnych. W latach 2009-2015 ukazały się z kolei płyty Credits /Octopus, split z Burkhardem Stanglem ( płyta znalazła się w pierwszej setce portalu Boomat w kategorii single roku ) i remiksowy mini album RE;EM z udziałem Christiana Fennesza.
http://artmuseum.pl/pl/filmoteka/praca/zaradny-anna-octopus
Rok 2016 to album Go Go Theurgy” ale jeśli chodzi o muzyke na płytach z pewnością nie jest to w tym roku ostatnie słowo Anny Zaradny.
Warszawa, 16 maja 2016